Przeczytaj ostatnią relację ze Świąt w Paryżu.
Ostatni dzień zaczęliśmy od największego i najsławniejszego paryskiego Cmentarza Père-Lachaise.
Wychodząc z cmentarza wstąpiliśmy na małe drugie śniadanie, gdzie za 2 kawy i croissanta (1,70 euro) zapłaciliśmy 10,90 euro.
Gdy dojechaliśmy do centrum złapał nas mały deszcz, więc zmoknięci udaliśmy się na polecany w wielu publikacjach Falafel.
Gdybyście chcieli tam trafić, podaję namiar:
Mieliśmy szczęście ponieważ chwilę po tym, gdy usiedliśmy lokal został dosłownie oblężony i wszystkie miejsca zostały zajęte.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy po wyjściu okazało się, że przed wejściem ustawiła się sporych rozmiarów kolejka.
Gdyby i Wam przyszło napotkać kolejkę, sprawdźcie pobliskie lokalizacje. W najbliższym sąsiedztwie jest cała masa miejsc gdzie można zjeść falafel za nawet kilka euro mniej. Nie wiem czy jest równie dobry jak tamten, jednak warto spróbować.
Z pełnymi brzuchami udaliśmy się w kierunku Katedry Notre Dame.
Dalej przeszliśmy do Areny Lutetia (miejsca dawnych walk gladiatorów)…
… i dalej w kierunku Pantheonu.
Ponieważ pogoda zaczęła nam sprzyjać, przeszliśmy przez Ogrody Luksemburskie.
Jakież było moje zaskoczenie gdy napotkaliśmy… kolejną Statuę Wolności. Ta miała zaledwie 2 m wysokości, ale i tak miło było na nią popatrzeć. 😉
Ponieważ nasz wyjazd zmierzał ku końcowi, postanowiliśmy raz jeszcze udać się w pobliże Wieży Eiffla by zobaczyć ją w wersji wieczorowej.
Pamiętam, że gdy byłam w Paryżu pierwszym razem (jeszcze w zeszłym stuleciu) gdy zobaczyłam Wieżę za dnia byłam rozczarowana. Nie mogłam zrozumieć jak taka „kupa żelastwa” może się komuś podobać… Zrozumiałam o co chodzi, gdy zobaczyłam ją wieczorem, wspaniale oświetloną.
Pora była jeszcze dość wczesna, więc odwiedziliśmy muzeum kanałów. Przyjemność dość wątpliwa, chyba, że ktoś lubi takie swojskie klimaty. 😉 Zapaszek dosyć oryginalny. 😛
Podaję namiar, gdyby ktoś chciał tam trafić, ponieważ oznakowane jest dosyć słabo.
W cenie biletu (4,50 euro) dostaniecie ulotkę z mapką w języku angielskim, niemieckim lub francuskim i możecie zacząć zwiedzanie (nie jest tego za dużo).
Po wyjściu, rozkoszując się świeżym powietrzem, kontynuowaliśmy spacer w kierunku Wieży Eiffla.
Ponieważ do zachodu słońca była jeszcze chwila, zaczęliśmy szukać jakiejś kafejki by coś zjeść i poczekać na zmrok.
Trafiliśmy w miejsce, gdzie można było spróbować lokalnych przysmaków – ślimaków.
Mój towarzysz nie miał jeszcze tej przyjemności za sobą, więc długo się nie zastanawiając weszliśmy. Zamówiliśmy dla niego małą porcję ślimaków (6 sztuk), a dla mnie naleśniki z nutellą.
Skomentował to tak dosadnie, że bardziej się chyba nie da… „Jeszcze nigdy nie dostałem tak mało jedzenia za 8 euro”.
Dokładnie to 8,80 euro.
Zobaczcie sami:
Moja porcja też nie powalała finezją… A kosztowała 6,70 euro…
Podaję namiary, gdyby ktoś chciał tam trafić. 😉
Na szczęście szybko zrobiło się ciemno, więc nadal głodni (ale za to lżejsi o prawie 16 euro) poszliśmy w kierunku Wieży.
Jak było? Oczywiście tak jak za pierwszym razem. 🙂
Przeszliśmy jeszcze przez pobliski jarmark świąteczny i poszliśmy dalej fotografując Wieżę z każdej strony.
Wybaczcie, ale naprawdę trudno się jej oprzeć… 😉
Nasyceni pięknymi widokami wróciliśmy do hotelu, by już następnego ranka ruszyć w podróż powrotną.
Wyjazd uznaliśmy za udany. 🙂
Kup bilety na wybrane atrakcje
Jeśli podobał Ci się ten wpis, pozostaw komentarz.